7 lipca 2017r.
Zjazd z drogi 306, gdzieś w połowie z Zaton do Zadaru, drogowskaz na Petrcane. Lokalna droga wśród upraw, w kilka minut prowadzi do małej nadmorskiej miejscowości. Na południu spokojna, bezpretensjonalna plaża. Na północ ciągnie się nabrzeże, pojedyncze, małe łódki.
Wiekowe domy, żadnych wielkich hoteli. Kryształowa woda, cisza i spokój. W centralnej części miejscowości dwa sklepiki spożywcze, restauracja z widokiem na morze. Parę kroków od nabrzeża mały kościół i tawerna. Wieczorem chorwaci śpiewają pieśni na głosy. To się chyba nazywa „klapa” – chociaż nazwa w polskim brzmieniu nie wróży rewalacji, śpiew brzmi fantastycznie.
Spacer nabrzeżem prowadzi na
cypel. Przy każdym domu, mała platforma i miejsce do kąpieli. Wygląda na to, że Chorwaci z mają tu swoje domy letniskowe.
I bajeczny zachód słońca.
Następnego dnia wróciliśmy w to miejsce raz jeszcze. Spacer, kolacja w restauracji z tarasem na piętrze, obok śpiewającej tawerny.
Cudowny wieczór.
To jedno z takich miejsc, gdzie jeszcze można poczuć lokalny klimat, nie wszyscy mówią po angielsku, knajpę prowadzi właściciel, a przed domami przesiadują miejscowi.
Centralna część nabrzeża jest odnowiona i wyraźnie przystosowana do „parkowania” jachtów większych niż lokalne maleństwa. Wyposażenie nie jest jeszcze kompletne, ale pewnie w przyszłym sezonie miłośnicy żagli będą już mieli nową metę. Oby nie zmieniło to charakteru miejscowości….
Veni